cieczki zarówno po kraju, jak i zagranicę, i może więcej, niż którakolwiek z naszych szkół. Uganialiśmy po wzgórzach i dolinach każdej soboty w ciągu roku szkolnego i organizowaliśmy kursy służby ambulansowej i ratownictwa. Mieliśmy »kurs ćwiczebny oficerski (Officiers’ Training Corps, krótko: O. T. C.[1]«, który zaznaczył się dużym powodzeniem. Dawaliśmy dość sposobności zarówno w dnie robocze, jak i w soboty do gry w piłkę nożną, w lacrosse[2], krykiet i harries. W rzeczywistości wszystkim nam się zdawało, że więcej rzeczy nie moglibyśmy już objąć. A jednak pozostało faktem, że pewna liczba naszych chłopców z różnych powodów nie brała regularnego udziału w sobotnim korporacyjnym życiu poza szkołą i wówczas zdawało się nam możliwym »zaciągnięcie« tych chłopców przez wskazanie im skautostwa.
P. E. Young, kierownik sławnej szkoły »publicznej« w Harrow, a zarazem skautmistrz tamtejszej drużyny, tak pisze: —
Obecnie przeszło 200 chłopców na niespełna 250, którzy uczęszczają do szkoły, należy do drużyny, tak, że jeśli chodzi o cyfry, możemy pochwalić się pewnym powodzeniem. Stanęliśmy obozem w półroczu letnim[3] na kawałku ziemi, który należy do szkoły, a chłopcy żyli na sposób skautów i uczęszczali do szkoły jak dotychczas. Mieliśmy duży obóz z przeszło 100 chłopcami na wybrzeżu morskim. A także zrobiliśmy wycieczkę zagraniczną z wybranym patrolem ośmiu.
Szkoła ta ma już dziś osobny domek, w którym skauci uczą się sprawności i który sami własnym kosztem utrzymują i sami nim zarządzają. Musztra, strzelanie, pływanie i t. d. stanowiły już dawniej przedmioty obowiązkowe w szkole, ale teraz wprowadzono dla skautów sygnalizację, służbę ambulansową, gotowanie i t. d. P. Young zaś tak dalej mówi: —
Wpływ (tych praktyk) na charakter jest najbardziej znamienny; sam z siebie krzewi się duch rzeźkości, zaradności i miłości prawdy. Czuje się, że można naprawdę wierzyć skautowi,