minghamskiego i zawiózszy nań kilkudziesięciu skautów polskich, starać się następnie o usunięcie niedomagań, które w naszym narodowym Ruchu skautowym uważam za przemijające. — Dlatego napisałem tę książkę i dlatego chcę ją zamknąć kilku własnemi ogólnemi uwagami.
Treść książki tej wskazuje, że jestem zwolennikiem naśladowania w naszym skautostwie wzoru angielskiego. Odnosi się to zarówno do zasadniczych podstaw Ruchu, jak i do wielu szczegółów.
Co do podstaw zasadniczych — moralnych, pedagogicznych — wyprzedzają one stanowczo wszystko, co u nas współcześnie w dziedzinie wychowania zrobiono; dlatego też wielu Polaków wielu zasad skautostwa nie prędko dostatecznie zrozumie, gdyby je więc chcieli »przekształcać« i na własną modłę »przystosowywać«, zmniejszyliby ogromnie ich wartość [1]. Takie »przystosowywanie« bez uprzedniego starannego wypróbowania pomyślanych idei w praktyce, nie przekształciło, lecz spaczyło już niejedną instytucję, przeniesioną do nas z zagranicy.
- ↑ Przykład: — W ogromnej liczbie drużyn oficerowie lekceważyli »uśmiech« nakazywany przez 8 prawo skautowe i codzienną praktykę "przyjacielskich usług«, których znowu wymaga 3 prawo skautowe; i jedno i drugie uważano za »dzieciństwo« — a młodzież polska, według ich mniemania, miała być na takie rzeczy »za poważna«. Szkoda, że ci nie przekonali się na sobie samych, jakim cudownym środkiem dla człowieka jest mechaniczne zmuszenie się do uśmiechu (albo do zagwizdania wesołej piosenki) wtedy, kiedy coś wytrąca z równowagi, ile to dodaje sił i zdrowia! Niech każdy przy sposobności kilka razy to wypróbuje, a znajdzie nowe lekarstwo na nerwowość. Wartości praktyki »przyjacielskich usług« również nie dostrzeżono, choć, według mego przekonania, jest ona walnym środkiem do wyrobienia czynnej miłości bliźniego, a co za tym idzie praktycznego patryjotyzmu.