Strona:PL Maeterlinck - Życie pszczół.djvu/104

Ta strona została uwierzytelniona.
96
MAURYCY MAETERLINCK.

wość nie słabnie bynajmniej po przebyciu tej próby ogniowej, w płomieniu której spłonąłby doszczętnie każdy inny zapał; wprost przeciwnie — energia jej podwaja się raczej. Zaledwie ul doprowadzony został do porządku i ustawiony na miejsce, zaledwie przycichł gwar hałaśliwego osiedlenia się, wnet dostrzedz można pewien bardzo wyraźny i zupełnie niespodziewany rozłam skupionej dotychczas gromady. Większość pszczół, niby armia posłuszna wyraźnym i dokładnym rozkazom — zaczyna wspinać się na pionowe ściany budynku. Doszedłszy do stropu, pierwsze, które się tam znalazły, zaczepiają się o ten strop szponami swoich przednich nóżek; idące za niemi, chwytają pierwsze i tak dalej, dopóki nie utworzy się długi łańcuch, służący jako most dla reszty, pełzającego wciąż w górę, tłumu. Powoli ilość tych łańcuchów zwrasta, same zaś łańcuchy wydłużają się, wzmacniają, szczepiają do nieskończoności, tworząc girlandy, które przeistaczają się znów pod nieprzerwanem i niezliczonem mnóstwem pszczół, pnących się w górę — w gęstą trójkątną firankę, albo raczej w rodzaj zwartego i odwróconego stożka, o wierzchołku przyczepionym do szczytu stropu i podstawie, opadającej w dół i ginącej w połowie albo dwóch trzecich całej wysokości ula. Kiedy już ostat-