Strona:PL Maeterlinck - Życie pszczół.djvu/162

Ta strona została uwierzytelniona.
154
MAURYCY MAETERLINCK.

łebki strażniczek świty, otaczają ją zwartem żywem kołem, podtrzymują jej nóżki, tulą skrzydełka i machają nad nią swojemi drżącemi mackami, jakgdyby chciały dodać jej otuchy, zachęcić ją, przynaglić i winszować jej dokonanego dzieła.
Z łatwością poznać można miejsce jej chwilowego pobytu po rodzaju gwiaździstego węzła, albo raczej po tej broszy owalnej, której jest ona środkowym topazem i która bardzo przypomina ciężkie zapinki, noszone przez nasze prababki. Godnym jest też zaznaczenia fakt — kiedy już nastręcza się okazya zanotowania go — że robotnice starają się zawsze unikać odwracania się tyłem do królowej. Gdy tylko zbliży się ona do danej grupy, wszystkie urządzają się w ten sposób, aby zwrócić ku niej oczy i macki i chodzą przed nią, cofając się. Jest to wyraz czci albo raczej troskliwości — objaw, który, jakkolwiek wydać się może nieprawdopodobnym, jest jednakże stały i ogólny.
Ale powróćmy do naszej władczyni. Często podczas lekkiego spazmu, który towarzyszy wyraźnie wypuszczeniu jajka, jedna z jej córek chwyta ją w ramiona i z czołem przytkniętem do jej czoła, z ustami przywartemi do jej ust, zdaje się szeptać coś do niej. Matka, dość obojętna na te gorące ob-