Strona:PL Maeterlinck - Życie pszczół.djvu/164

Ta strona została uwierzytelniona.
156
MAURYCY MAETERLINCK.

pewne światło na wiele zagadek ula, nie będąc jednak w stanie ich rozwiązać.
Zdarza się, naprzykład, że robotnice wyprzedzają nieco królowę. Gnane zwykłą troską dobrych gospodyń, gromadzących zapasy na czarną godzinę, spieszą zapełnić miodem komórki, wyrwane podstępem ze szpon chciwości gatunku. Ale królowa zbliża się; dobra doczesne muszą ustąpić w obec oderwanej idei natury — a przerażone robotnice wynoszą pośpiesznie skarb — zawalidrogę.
Zdarza się też, że wyprzedzają one królowę o cały plaster: wtedy, tracąc z oczu przedstawicielkę tyranii dni, których nikt nie będzie oglądał, korzystają z tego, aby budować jak można najspieszniej całą strefę wielkich komór, przeznaczonych dla samców, których wzniesienie wymaga znacznie mniejszego nakładu pracy i czasu. Doszedłszy do tego niewdzięcznego zakątka, królowa niechętnie składa tam kilka jajek, potem omija go i znalazłszy się na jego granicy, żąda od pszczół nowych komórek, przeznaczonych na kołyski poczwarek. Robotnice, posłuszne temu nakazowi, zwężają stopniowo komórki i gonitwa rozpoczyna się na nowo, dopóki nienasycona matka, bicz płodny i ubóstwiany, nie powróci do pierwszych komórek, opuszczonych tymczasem przez wylęgłe z nich pokolenie. Wyfruwa ono zaraz z cie-