Strona:PL Maeterlinck - Życie pszczół.djvu/166

Ta strona została uwierzytelniona.
158
MAURYCY MAETERLINCK.

wrzenie w plastrach, ciągłe, zagadkowe i dzikie trzepotanie mamek na ściankach wylęgacza, żywe mostki i drabinki, tworzone przez woskorobów, zaborcze wężowe linie, zakreślane przez królowę, nieustanną czynność tłumu, gorliwe krążenie pracownic, zapomnienie o śnie całej ludności — z wyjątkiem tych, które drzemią w kołyskach i na które czycha już jutrzejsza praca; spokój śmierci, wygnany z miejsca, nie uznającego ani choroby ani grobu, ktoś, przypatrujący się temu wszystkiemu odwrócił spiesznie głowę, gdy tylko minęła pierwsza chwila zdumienia a w oczach jego wyczytałem nieopisany wyraz pełnej smutku grozy.
Ul w samej rzeczy — przy całej pozornej swojej na pierwszy rzut oka wesołości, przy wszystkich świetnych wspomnieniach pięknych dni, dających mu jego skarby i czyniących zeń szkatułkę, pełną klejnotów lata, przy tem pełnem upojenia wyfruwaniu i powracaniu, łączącem go z kwiatami, z żywemi zdrojami, z lazurem niebios, z cichą obfitością wszystkiego, co jest symbolem piękna i szczęścia — pod osłoną wszystkich tych zewnętrznych rozkoszy, przedstawia jeden z najsmutniejszych widoków, jakie można oglądać.
A my ślepcy, otwierający oczy, przyćmione okularami, gdy wypadnie nam oglądać