Strona:PL Maeterlinck - Życie pszczół.djvu/172

Ta strona została uwierzytelniona.
164
MAURYCY MAETERLINCK.

czych, odbywającem się w jej łonie, pewną roskosz i niejako predsmak upojenia wzlotu małżeńskiego, jedynego w jej życiu. I tutaj więc natura, która wówczas tylko okazuje się najzręczniejszą, najpodstępniej przewidującą i najszczodrobliwszą, gdy idzie o zastawienie sideł miłosnych, starałaby się podtrzymać za pomocą rozkoszy — interesy gatunku. Musimy się zresztą dokładniej porozumieć, aby nie wprowadziło nas w błąd własne nasze wyjaśnienie. Przypisać w ten sposób naturze myśl uprzednią i wierzyć, że to wystarcza, równa się — rzuceniu kamienia w jedną z tych niezmierzonych przepaści, jakie znaleźć możemy w głębi niektórych grot; znaczy — wyobrazić sobie, że odgłos jego upadku odpowie nam na wszystkie nasze pytania i odsłoni nam inne jeszcze światy po za bezmiarem otchłani.
Powtarzając: natura tego wymaga, stwarza takie cudowne zjawisko, dąży do takiego celu — mówimy tem samem, że małemu jakiemuś przejawowi życia udało się utrzymać w oczach naszych na olbrzymiej powierzchni materyi, która wydaje nam się nieruchomą i którą nazywamy, błędnie oczywiście, niebytem lub śmiercią.
Zbieg okoliczności zupełnie przypadkowych podtrzymał ten przejaw, wyróżniając go z pośród tysiąca innych, może równie zajmu-