Upłynęło około tygodnia od odlotu starej królowej. Poczwarki królewskie, śpiące w swoich torebkach, nie są wszystkie rówieśnicami, w interesie bowiem pszczół leży, aby narodziny księżniczek następowały po sobie kolejno, w miarę zapadania postanowień co do drugiego, trzeciego a nawet czwartego odlotu roju. Od kilku godzin zheblowują one stopniowo ściany najdojrzalszej torebki i wkrótce młoda królowa, która od wewnątrz przegryzała jednocześnie zaokrąglone wieczko, wysuwa głowę i przy pomocy nadbiegłych strażniczek, które ją gładzą, czyszczą i tulą — wywiązuje się i stawia pierwsze kroki na plastrze. Jest ona tak samo blada i chód jej równie jest chwiejny jak nowonarodzonych robotnic, ale po upływie dziesięciu minut nogi jej nabierają mocy. Niespokojna, czując, że nie jest samą, że musi
wiane i otrzymują zwykłe pożywienie, składające się z mieszaniny miodu z pyłkiem kwiatowym, gdy tymczasem przyszła królowa tuczona jest, aż do chwili zupełnego swego rozwoju, cennem mlekiem, które nosi nazwę „królewskiego nektaru“. Niezależnie od tego, które przypuszczenie jest słuszniejsze, i wyniki i cud jednakowo są zadziwiające.