wniosek, że sidła te są czemś innem, niż dziełem prostego przypadku, ustalonem dzięki przypadkowej też rutynie? Nie mamy jeszcze prawa do podobnego twierdzenia. Można powiedzieć, że w braku takich cudownych układów, kwiaty te nie utrzymałyby się przy życiu, ale że natomiast zastąpiłyby je inne, które obeszłyby się bez krzyżowanego zapylania, i nikt nie zauważyłby nawet niebytu pierwszych a życie, falujące na ziemi, nie wydałoby się nam mniej niezrozumiałem, mniej różnorodnem, ani mniej zdumiewającem.
A jednak, prawie niepodobna byłoby nie uznać, że akty, mające zupełny pozór przejawów przezorności i rozumu, wywołują i podtrzymują owe szczęśliwe trafy. Z czego wyłaniają się one?
Czy z samej materyi, czy z siły, z której materya czerpie życie? Nie powiem, że „to sprawa dla nas obojętna“, przeciwnie, zależeć nam powinno niezmiernie na dowiedzeniu się prawdy. Ale zanim się jej dowiemy, tymczasem — niezależnie od faktu, czy kwiat dąży do utrzymania i doskonalenia życia, danego mu przez naturę, czy natura czyni wysiłki w celu utrzymania i polepszenia bytu kwiatka, czy wreszcie traf tylko kieruje