Strona:PL Maeterlinck - Życie pszczół.djvu/227

Ta strona została uwierzytelniona.

mi, wypełniającymi połowy jej ciała i odżywianemi powietrzem. A ona mknie coraz wyżej. Musi dotrzeć do pustynnej strefy, w której niema już ptaków, mogących zamącić ciszę tajemniczego obrządku.
Wznosi się jeszcze wyżej — a tymczasem rozsypana pod nią bezładna rzesza wciąż maleje i na dół opada. Słabi, kalecy, starcy, nierozwinięci, źle odżywieni w leniwych lub nędznych osadach — cofają się wpół drogi i znikają w próżni. Tylko drobna, niezmordowana garstka pozostaje zawieszona w tęczowym bezmiarze. Ostatnim wysiłkiem zemdlonych skrzydeł chce wzbić się jeszcze wyżej śladem kochanki, ale jeden tylko wybrany, obdarzony siłą niepojętą, dociera do niej, chwyta ją, i przenika — a mknąca w górę, wężowa linja ich zespolonego polotu — wiruje przez mgnienie oka w szale upojenia zabójczą miłością.

IV.

Większość istot ma niejasne przeczucie, że tylko kapryśny traf, rodzaj błonki przezroczystej oddziela miłość od śmierci i że głęboka myśl natury domaga się zgonu w chwili zapoczątkowania nowego życia. Prawdopodobnie ten dziedziczny lęk nadaje tyle znaczenia miłości. Tutaj przynajmniej urzeczywistnia się w swojej pierwotnej pro-