badania na nowe tory. Na pierwszy rzut oka zdawałoby się rzeczą rozumniejszą zastąpienie tych zręcznych przypuszczeń szczerem wygłoszeniem najgłębszej prawdy, polegającej na tem, że nic nie wiemy. Ale ta prawda byłaby zbawienną jedynie w takim razie, gdyby nie ulegało wątpliwości, że nigdy nie poznamy istoty zjawisk. Taka już jest natura ludzka, że nic nie unosi jej na takie wyżyny i w taką dal, jak śmiałe rzuty naszych omyłek. W gruncie rzeczy zawdzięczamy nędzne okruchy naszej wiedzy tylko hypotezom śmiałym, nieraz bezsensownym, i po największej części mniej przezornym, niż dzisiejsza. Nie wytrzymywały one może krytyki rozumu, ale podsycały gorliwość badania. Czy wzgląd, że ten, kto czuwa przy ognisku postoju ludzkiego jest ślepcem lub starcem, może obchodzić skostniałego wędrowca, który przychodzi ogrzać się obok niego? Jeżeli tylko dopilnował on, aby ogień nie zagasł, spełnił już wszystko, co mógłby uczynić najmłodszy, najdzielniejszy. Przekażmy potomności ten płomień nietylko nietknięty, ale spotęgowany — a nic nie potrafi rozdmuchać go jeszcze hardziej, aniżeli owa teorya przemiany gatunków, która zmusza nas do badania w sposób daleko ściślejszy i z niesłabnącą gorliwością — wszystkiego, co żyje na zie-
Strona:PL Maeterlinck - Życie pszczół.djvu/284
Ta strona została uwierzytelniona.