gą czas i siły, jakich wymagałaby budowa wyłącznego do każdej komórki dostępu.
Warto byłoby sprawdzić, czy przygotowawcze te prace nie zostają dokonywane wspólnemi siłami, i czy kilka samiczek nie łączy się w celu kolejnego przyjmowania w nich udziału“.
Bądź co bądź, idea braterstwa zdołała przebić wyłom w murze, oddzielającym dwa światy. Teraz już nie zima, głód lub obawa śmierci zwyciężyły zbłąkany i zmieniony nie do poznania instynkt: podsunęło mu ją życie czynne. Ale i tym razem nie rozwija się idea ta w dalszym ciągu, nie przybiera w tym kierunku bardziej inponujących rozmiarów. Nie ginie jednak po tej jednej próbie, ale, szukając nowych dróg, przedostaje się do trzmieli, potęguje się tam, w odmiennej atmosferze w wyraźne przyobleka się kształty — i stwarza pierwsze widoczne cuda.
Trzmiele, te wielkie włochate pszczoły, głośne, przeraźliwie huczące, choć niewinne i dobrze nam znane, żyją zrazu samotnie. Od pierwszych dni marca rozpoczyna zapłodniona samiczka budowę swego gniazda