Strona:PL Maeterlinck - Życie pszczół.djvu/96

Ta strona została uwierzytelniona.
88
MAURYCY MAETERLINCK.

wysypuje się a raczej wystrzela jak błyskawica, wielka czarna masa, której podwójna potrójna, lub — zależnie od ilości otworów — poczwórna, długa, wyciągnięta i nieruchoma fala rozlewa się i ginie w przestworzu nakształt dźwięcznego obłoku, utkanego z setki tysięcy drgających i przezroczych skrzydełek. Przez kilka minut obłok ten unosi się po nad ulem, szeleszcząc dziwnie, niby miękie zwoje pajęczego jedwabiu, rozdzieranego i zeszywanego przez dziesiątki tysięcy naelektryzowanych palców. Kłębi się, splata, drga jak rozbujany żagiel, podtrzymywany w przestworzu przez niewidzialne ręce, które zdają się zwijać go i rozwijać, od kwiatów aż pod lazurowy strop nieba w oczekiwaniu monarszego przybycia lub odjazdu. Nareszcie jedna strona podnosi się, druga opada, łączą się wszystkie cztery, ozłocone słońcem i rozśpiewane rogi promiennego płaszcza i nakształt jednego z tych fantastycznych kobierców, ukazujących się i ginących na widnokręgu, jakby na skinienie różdżki czarodziejskiej, mknie, cały już skłębiony, aby ukryć świętą przedstawicielkę przyszłości, ku topoli, gruszy lub wierzbinie, gdzie królowa usadowiła się niby złoty gwóźdź, o który żagiel ten zaczepia jeden ze swoich dźwięcznych zwojów i który osłania swoją, zasnutą perłami i lśnią-