Strona:PL Mantegazza - Rok 3000-ny.pdf/14

Ta strona została przepisana.

minut na wygodną, bezpieczną łódź. Mała maszynka wprowadza ją w ruch na wodzie.
Zatoka Spezzii przedstawiała tego wieczoru czarujący widok. Księżyc swojem majestatycznem światłem oblewał wszystko dokoła, szerząc jednocześnie tchnienie cichej melancholji. Góry, posągi, wyspy, niby z bronzu wykute, stały nieruchome, kilkowiekową śmiercią skamieniałe. Wspaniały ów widok graniczyłby może z ponurością, gdyby nie pieniące się fale, które, szemrząc, bawiąc się i śmiejąc pospołu, ożywiały zatokę.
Narzeczem trzymali się za ręce i patrzyli sobie w oczy. Utonęli oboje w tej mgle magicznej, która zaciera ostre kontury przedmiotów, lecz jednocześnie rozciąga olbrzymie rozmiary dusz ich.
— Patrz, Marjo, — przemówił nareszcie pierwszy Paweł, — oto wokoło nas śpi snem wiecznym więcej niż dwudziestowiekowa historja ludzkości. Ile krwi, ile łez popłynęło, zanim ta ludzkość doszła do spokoju i sprawiedliwości, jakich dziś zażywamy a jakie to jeszcze dalekie od naszych ideałów. A jednak na szczęście dla nas z tych pierwszych wieków kolebki ludzkości, pozostało tylko niewiele broni kamiennych i niejasnych wspomnień. Mówię „na szczęście“, bo im bardziej zagłębiamy się w historję, tem dzikszym i gorszym znajdujemy człowieka.
Tak rozmawiając, zbliżyli się do Palmarji zamienionej obecnie w wielkie przedhistoryczne muzeum.