Strona:PL Mantegazza - Rok 3000-ny.pdf/29

Ta strona została przepisana.

tu razem z własnej woli, ażeby urzeczywistnić swoje marzenia.
— Ale tymczasem, urocza towarzyszko moja — przerwał jej Paweł — głód dokucza mi i pragnąłbym zapukać do pierwszych drzwi, ażeby prosić o gościnność.
Tak też i podróżni nasi uczynili.
Udali się na ulicą № 6, do № 365 i weszli do domu, który, jak wszystkie inne, stał otworem.
Na podwórzu ujrzeli biało odzianą istotę. Mężczyzna czy kobieta — niepodobna było odgadnąć-
— Przepraszam; kochaną panią, ale powiedziano mi, że w całem mieście nie znajdziemy żadnego schronienia i że w każdym domu gościnnie będziemy przyjęci. Dlatego prosimy uprzejmie o śniadanie.
— Proszę, wejdźcie i usiądźcie. Przykro mi jednakże, iż muszę oznajmić wam, że godzina śniadania minęła. Musicie czekać do pory obiadowej, która ma miejsce o 17 godzinie.
— Darujcie, ale jesteśmy bardzo głodni i zadowolnimy się najskromniejszym posiłkiem: dwa jajka i kawałek chleba.
— Nie mogę przekroczyć praw równości. Jako przyzwoici podróżnicy musicie mieć ze sobą jakieś zapasy, które pozwolą wam doczekać się obiadu, jaki wspólnie jadamy. Tymczasem proszę, wejdźcie do gościnnego pokoju, właśnie jest wolny.
Ponieważ mieli zawsze coś ze sobą, więc przeprosili obywatela czy obywatelkę miasta równości