Strona:PL Marcin Bielski - Satyry.pdf/47

Ta strona została przepisana.

27

Poźrzy i w rząd domowy, jako idzie stronnie,
Wszędzie groźby, kłopoty, jakoby na wojnie.
Poźrzy, jako u prawa płaczą, narzekają,
Nigdy prędkiej odprawy ubodzy nie mają.
Będzie na sejmie akcyj o kilka tysięcy,
Kilka ich król osądzi. A drudzy płaczęcy
Pojadą precz do domu, muszą się nieradzi
Jednać z tym, co im ojca, syna, brata zgładzi:
A krew niewinna woła, pomsty żąda w niebie.
Tu się obacz o królu, jeśliże u ciebie
Z rąk twych Bóg patrzyć ich krwie przelanej nie będzie[ ]
Który cię przeto na tym postawił urzędzie,
Ażebyś sprawiedliwość czynił ściśnionemu,
A miecz dał przeto, żebyś nie folgował złemu.
Widzisz, jakie zuchwalstwa, mordy, zabijania,
Ci wszyscy za swe zbytki uchodzą karania.
Aleć dla niedbałości naszej to być znamy,
I mniej króla niż siebie w tem winować mamy.
A co wielka, do Rady ludzie obierają
Młode, co jeszcze mało doświadczenia mają.
Tak przed laty bywało, tak się sprawowali,
Starzy w Radzie siadali, młodzi wojowali.
O swe własne pożytki nie czynili sporów,
Ani się domagali urzędów, poborów.
Łakomstwu się uwodzić nigdy nie dawali,
Co który mógł trochę mieć, na tem przestawali.
Te wielkie gospodarstwa mieli sobie za nic,
Od swoich własnych dziedzin nie czynili granic.
Woleli wszyscy społu przyczyniać królestwa,
Niźli patrzyć własnego na kmiotku łupiestwa.
Patrzajcie, jako wielka pierwej Polska była,
Kiedy z Rusią, z Wołochy i z Prusy walczyła.
Wszystkimeśmy ze wszech stron na celu siedzieli,
Stąd o przodkach rozumiej, iż ci nie leżeli.