Strona:PL Marcin Bielski - Satyry.pdf/58

Ta strona została przepisana.

38

Powie, iż ją ukradli cisnęcy się drabi,
Rzecze mąż: często wżdy ten drabik czapki szwabi.
Pójdzieszli też do szewca, chciejże kupić boty.
Które pierwej bierano tylko za dwa skoty,
Dziś nie dadzą inaczej, jedno za półkopek,
Jakoż się ma dobrze mieć nasz ubogi chłopek.
Musisz dobrze zapłacić i ono kopyto,
Które éwieczki popsował, gdy twe bóty szyto.
Zapłać też kolacyą, bo wiele przepili,
Tańcując z choragwiami, gdy świece topili.
A wżdy się wymawiają: droga na nas strawa,
Wójt, sędzia, prokurator, lupią nas u prawa.
A tego nie chcą baczyć, co w gospodach strawią,
Dawszy kordy pochować, za gardła się dawią.
Także który towarzysz przywędruje nowo,
Jeśli witać nie trafi, nie bedzie mu zdrowo:
Wnet go urwa i winę starszy brat założy,
Co będzie miał w kalecie, w koło na stół włoży.
Nawięcej się bednarze w gospodach trybują,
Przeto często po mieściech tam i sam wędrują.
Wieleby było o ich nierządzie pisania,
Któreby były godne od starszych karania.
Bowiem im to pożytku żadnego nie niesie,
Dla ich blazeńskich ustaw zawżdy dziura w trzesie.
Siodłarze i paśnicy, bednarze, ślósarze,
Naporząd rzemieśnicy wszysey i garbarze,
Jako w cechu ustawią, także przedawają;
Bowiem słusznej ustawy od starszych nie mają.
Zmówią się rzemieśnicy zszedwszy się do cechu,
Mało pieniędzy w skrzynce, mało mamy w miechu:
Już czas przyszedł éwiczenia, będziem strzelać kurka,
Niejedna się uczyni w naszym mieszku dziurka.

451 Szewcy. 467 Bednarze. 473 Siodłarze. 479 Kurek.