Strona:PL Marcin Bielski - Satyry.pdf/62

Ta strona została przepisana.

42

Czasem koń porwie wodzą, musi znowu wsiadać,
Musi za dobre przyjąć, chocia będzie biadać.
Barzoby rad pachołek i koń to widzieli,
By do śmierci z zającem przymierze dzierżeli:
Bo się im krotochwila ta barzo sprzykrzyła,
Goleń, plecy i głowy w harab naruszyła.
575 Pojedźmyż tak domu, bądź zajączku w lesie,
Przestaniemy na gąsce, dobra o tym czesie.
Nuż zasię na granicach jakie ich utraty,
Stroi się, by na wojnę, w samsiedztwie na braty:
Zbrojniej się wyprawiają w granice na swary,
Niżli kiedy do Moskwy, albo na Tatary.
Nie będzie też czasem stał on kęs lasu za to,
Co naloży nieborak z małej wioski na to.
Starostowie w granicach ściskają ziemiany,
Cheiałby zwieść komisarze, trudno zwieść te pany:
570
580
Trzeba posłać jednemu dwa jednochodniki,
Po drugiego poślemy, bo chory, wożniki.
Patrzże jedno, skąd im te utraty przychodzą ?
Stąd, iż wiele przyjaciół ku tej sprawie zwodzą.
Dosyćby, pod umową, sam urząd przywodzić,
Takby jeden drugiego nie mógł w tem uszkodzić.
By ślachta, jako indziej, po mieściech mieszkała,
Takby też młodź statecznem éwiczeniem zrównała :
Strzegliby się srogości miejsckiego urzędu,
Przestaliby zuehwalstwa i innego blędu.
Na wsi kto kogo ma karać? Prawa się nie boi,
Gdy się sam nad kim pomści, to za jego stoi.
Gdzie wiele w domu synów z trochą majętności,
Pożywie z nimi samsiad niemałej trudności :
Skarżyli przed starostą, pozwać ukazuje,
A on wyrządziwszy złość, dalej powędruje.

577 Granice.