Drugi nie ma tak wiele swojej majętności,
Jako wiele wyrządza dobrym ludziom złości.
Nie chcą temu zabieżeć, którym to należy,
Dobrze, żeby zuchwalec posiedział też w wieży;
Możesz z nimi posiedzieć rano do obiada,
Ale zaś od obiada do późnej wieczerzy,
Gdy nań rosa wystąpi, rozum włosy wzjeży:
Hardzie każe na męstwo, siedzi by koczkodan,
Panowie je też częścią k temu przyprawują,
Chocia winien, za nimi często się wzdejmują.
Ktoby się chciał ślachcicem z domu prawym mienić,
Nie miałby na żadny czas postawy odmienić:
Takiemuby rzekł każdy, ślachcic w prawej mierze.
Już zasię małżonki ich co za dziwy stroją,
Ludzi się nie sromają, ani Boga boją:
Jęły się pisma czytać, kądziele przestały,
Jakie zbytnie ubiory co rok wymyślają,
Dziwna rzecz, iż mężowie tego dopuszczają.
Która nie ma własnych szat, ta indzie pożycza,
Nie każda się mężowi z tych zbytków wylicza.