Strona:PL Marcin Bielski - Satyry.pdf/70

Ta strona została przepisana.

50

Nie masz zacz kupić konia, złe bywają targi;
Złożył swoję postawę, paniej zbladły wargi.
Będą się tem cieszyli, iż oboje młodzi,
Acz pole płonne mają, ale żonka rodzi.
Czemże dziatki wychowasz, obaczże się młody,
Kiedy mało w stodole i w brogu urody?
Drugi mówi: Pojalbych i świnię z obory,
Gdyby miała pieniądze i pełne komory.
Drugi godzi, jakoby był wstępniem do baby,
Ale i stąd twój obchód będzie zawżdy słaby:
Bo się od niej częstokroć do ludzi powleczesz,
Utraciwszy jej dobre, sam od niej ucieczesz.

ROZDZIELENIE DZIEWIĄTE.
BARAN PRAWY MÓWI:
Kmiecy lud pospolicie chłopy przezywamy,
Chocia wszyscy z ich pracej dobrze używamy.
Sam Bóg wie, jak w swym stanie tak długo trwać mogą,
Nigdy nie odpoczynąć ręką ani nogą.
Są oni u wszech ludzi jako niewolnicy,
Co żywo, imi żywie, nakoniec i wiley.
Pan wołu zje, wilk konia, pleban dziesięcinę,
Jeszcze wsadzą, ubiją i założą winę.
Przy robocie urzędnik kijem mu dopierze,
Lada z jakiej przyczyny winę z niego bierze.
Pójdzie skarżyć do pana, pan mu źle potuszy,
Tak króla jako pana kmieca skarga głuszy.

804 Żony. 813 Kmieć.