Strona:PL Marek Aureliusz - Rozmyślania.djvu/141

Ta strona została uwierzytelniona.
137
KSIĘGA VIII

niesiono ci, żeś ty to odczuł jako przykrość. Widzę, że dziecko jest chore. Tak, ale nie widzę, że choroba jest groźna. Pozostań więc na zawsze przy pierwszych spostrzeżeniach, sam nic od siebie nie dodawaj, a nic ci się nie stanie złego. A raczej dodawaj, ale jako człowiek rozumiejący do głębi to, co się w świecie nadarza.
50. Ogórek gorzki — to go rzuć. Ciernie na drodze — to się usuń. Wystarczy to. A nie dodaj: Po co to w świecie? Bo wyśmiałby cię przyrodnik tak, jak wyśmiałby cię stolarz lub szewc, gdybyś im czynił wymówki, że widzisz w pracowni wióry i odcinki ich wytworów. A przecież oni mają gdzie je wyrzucić. A wszechnatura nie ma takiego miejsca poza sobą. Ale to dziwne w tej jej sztuce, że sama się w sobie ogranicza, a wszystko, co wewnątrz niej zdaje się psuć, starzeć i nie przedstawiać żadnego pożytku, przemienia w siebie samą i stwarza z tego właśnie inne rzeczy nowe. A nie czuje potrzeby żadnego materiału z zewnątrz, ani miejsca, dokądby odrzucała to, co zbyt zepsute. Wystarcza więc jej i miejsce, które do niej należy, i tworzywo, które jest jej własnością, i sztuka jej właściwa.
51. W pracach nie być niedbałym, w rozmowie nie przelatywać z przedmiotu na przedmiot ani w wyobrażeniach nie błąkać się ani w duszy nie być raz na zawsze zasklepionym ani nie wpadać w zamęt ani w życiu nie czuć braku czasu wolnego.
Zabijają, szarpią w kawały, ścigają przekleństwami. A cóż to ma za związek z spokojem duszy, jej rozumem, roztropnością, sprawiedliwością? Tak, jakby kto stanął przy źródle przejrzystym i słodkim i złorzeczył mu. A ono nie przestanie tryskać napojem. A choćby weń wrzucił