— Jabym chciała, żebyś ty sam mnie uczył — rzekła Bronka — ciocia Wandzia tak zawsze brzydko ubrana.
— A cóż to jedno ma do drugiego? — zaśmiał się tatuś. — Ciocia Wandzia będzie twoją nauczycielką.
— A czy ona u nas mieszkać będzie? — pytała Bronka.
— Nie — rzekł tatuś — prosiłem ją o to, lecz nie chce. Ma dużo innych uczniów i uczennic i nie może ich rzucić. No, ale teraz trzeba się ubierać panience. Zadzwońmy na mademoiselle, by nam pomogła.
— Nie, nie — zawołała figlarnie Bronka. — Ty mię sam ubierz dziś, tatusiu, tak jak wtedy, gdy byłam maleńką!
— Taką dużą pannę mam ubierać? — śmiał się tatuś.
— Dziś moje imieniny, tatusiu — pamiętasz, żeś mi wczoraj obiecał, że dziś wszystko tak będzie przez cały dzień, jak ja zechcę. A co, pamiętasz?
— Pamiętam — mówił tatuś — ale nie wiedziałem, że zechcesz, bym ci pończoszki wkładał.
Wejście pokojowej przerwało rozmowę ojca z córką.
Przyszła oznajmić panu Torskiemu, że przyjechał dyrektor cukrowni i prosi o natychmiastowe widzenie się.
— Muszę iść, córeczko, ubieraj się więc z mademoiselle — rzekł tatuś, wstając.
Strona:PL Maria Jadwiga Reutt - Królewna.djvu/008
Ta strona została uwierzytelniona.