— To niech ten dyrektor poczeka — rzekła dziewczynka. — Odpocznie sobie. A ty mię ubierz.
Tatuś odwołał się do rozsądku siedmioletniej panny, ucałował ją i odszedł.
Ale rozsądek niewiele pomagał. Bronka miała łzy w oczach i przez cały czas ubierania się nadąsaną minkę. Próżno panna Yvette, Francuzka, zwracała jej uwagę na różne śliczne podarunki, które dostała; próżno kochana bardzo Guścia, pierwsza jej opiekunka od śmierci matki, dziś zarządczyni domu pana Torskiego, przyniosła do śniadania ulubione biszkopty i mówiła o tem, co będzie na obiad, jakie przysmaki robi kucharz; twarzyczka królewny nie rozjaśniła się, aż póki Wincenty nie przyszedł oznajmić, iż jaśnie pan prosi jaśnie panienkę, by się zaraz ubrała, bo pojedzie z nim w Aleje.
Przejażdżka z tatusiem stanowiła jedną z największych przyjemności Bronki. Zapomniała o wszystkich zmartwieniach, wkładając kapelusik i rękawiczki.
Ku większej uciesze zabrała ze sobą nową, śliczną lalę.
· | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · |
Bronka była jedyną i ukochaną córeczką pana Andrzeja Torskiego, dyrektora prywatnego banku i jednego z bogatszych przemysłowców naszego kraju. Matkę straciła, mając zaledwie trzy lata. Pan Torski kochał bardzo swą śliczną i dobrą żonę i po jej śmierci całą miłość przelał na dziecko.