z kwiatami zawsze kwitnącemi, a na ścianach wisiało parę obrazków, jedyny zbytek tego ubogiego, chociaż dziwnie miłego mieszkania. Bronka jednak nie odczuwała ani wdzięku mieszkania, ani tego czaru, jaki wiał od całej postaci cioci Wandzi. Nieładna, miała tylko oczy śliczne, smutne trochę, ale rozumne i patrzące w głąb duszy ludzkiej, i słodki, dobry uśmiech. Oczy te i ten uśmiech malowały duszę Wandy szlachetną, pełną zapału i poświęcenia.
Bronka była jeszcze za mała, by to móc odczuć. Ona wolała wesołą mlle Yvette, lub swoją Guścię, jak nazywała panią Gorską, gotową zawsze dogadzać we wszystkiem królewnie.
Pan Torski bywał w najbogatszych domach, i Bronka miała przyjaciółki równie bogate jak i ona, żadna jednak nie miała tak ładnych sukienek, takiego pokoiku, takich prześlicznych zabawek i żadna nie rządziła tak całym domem, jak ona. Dlatego to ludzie skromnie ubrani, nie posiadający powozów, służby, wydawali się dziewczynce czemś dużo niższem od niej samej i otoczenia, w którem żyła.
W kilka dni po rozpoczęciu lekcyj z ciocią Wandzią Bronka siedziała w gabinecie ojca.
Było to wieczorem, pan Torski wyjątkowo zajęty nie był i, jak zazwyczaj w takich razach, spędzał czas z córką.
Siedział zagłębiony w fotelu, a Bronka jak różowy motyl krążyła po dużym, pięknym pokoju, do którego niezawsze miała wstęp wolny, bo ta-
Strona:PL Maria Jadwiga Reutt - Królewna.djvu/013
Ta strona została uwierzytelniona.