Strona:PL Maria Jadwiga Reutt - Królewna.djvu/016

Ta strona została uwierzytelniona.

Ręką sięgnął do dzwonka i wchodzącemu lokajowi rzucił dwa słowa:
— Kuce do kabrjoletu.
Za chwilę ojciec i córka mknęli ku Łazienkom.
— Jakże tam idzie nauka mojej panny? — pytał pan Torski Bronkę, wracając ze spaceru.
— Dobrze, tatusiu — odrzekła wesoło. — Ciocia Wandzia śliczne mi rzeczy opowiadała dzisiaj: o ptakach i ich gniazdach. Powiedziała ciocia, że niedługo nauczę się czytać sama.
— A więc niema leniuszka przy lekcji? — pytał tatuś. — Kochasz dobrą ciocię, która cię uczy?
Bronka potrząsnęła główką.
— Będę się dobrze uczyła, bo chcę być mądrą — odpowiedziała stanowczym głosem. Na pytanie ojca o kochaniu cioci, nie było odpowiedzi. Pan Torski spojrzał z zadowoleniem na dziecko. Obietnica jej i pragnienie mądrości podobały mu się.
Tak, Bronka mówiła prawdę, chciała być mądrą i dziecinną intuicją odgadła, że prawdziwą naukę daje nie dobra Guścia, nie wesoła mademoiselle, schlebiająca jej i spełniająca każde jej życzenie, ale skromna, cicha ciocia Wandzia.
Nie kochała jej wcale, dobroć i słodycz nauczycielki nie zdobywały jej serca. Rozumiała, że ciocia Wandzia inną być nie może, ale skromna jej suknia, niemodny kapelusz nie podobały się dziewczynce. Uważała ją za coś niższego od siebie i swego otoczenia. Żałowała, że ciocia jest tak brzydko ubrana.