Słuchała jednak zawsze uważnie wykładu, bo panna Wanda miała niezwykły dar nauczania i zajmowania młodych umysłów, a Bronka chciała być mądrą.
W parę tygodni po rozpoczęciu lekcyj panna Wanda przybyła do pałacyku przy Alei Róż z małą dziewczynką w wieku Bronki.
Dnia tego było święto, a więc nie na lekcję, tylko w odwiedziny.
— Przyprowadziłam ci gościa, Bronko — rzekła ciocia na powitanie — Ania Żelska, moja również uczennica. Chciałabym, byście się poznały i pokochały.
Bronka uprzejmie powitała obie. Obrzuciła jednak spojrzeniem swego gościa i zachwycona nie została. Ania, drobna blondyneczka, z zadartym figlarnie noskiem, rumianą buzią i niebieskiemi oczami podobać się mogła każdemu, tylko nie Bronce, która przedewszystkiem zwracała uwagę na strój. Oceniła też w jednej chwili białą, pikową sukienkę, takiż kapelusik i ciemny, skromny płaszczyk Ani.
— Uboga dziewczynka — pomyślała Bronka i chociaż przyjęła grzecznie Anię, nie okazywała bynajmniej chęci pokochania jej. Pokazała jej swoje zabawki, ale te najstarsze i najmniej ładne.
Uważnego oka panny Wandy nie uszło to i zmartwiło ją postępowanie Bronki, nie okazała jednak, że to dojrzała.
W parę dni zaproponowała dziewczynce, czyby nie chciała pójść w odwiedziny do Ani.
Strona:PL Maria Jadwiga Reutt - Królewna.djvu/017
Ta strona została uwierzytelniona.