Strona:PL Maria Jadwiga Reutt - Królewna.djvu/018

Ta strona została uwierzytelniona.

Bronka wstrząsnęła główką.
— Pójdę — rzekła — dziś z mademoiselle Yvette do pani Karskiej, już mi to tatuś obiecał. Jutro są imieniny Zosi Freund, nie mam więc czasu, ciociu, iść do Ani.
I nie poszła, a panna Wanda nie nastawała więcej; zrozumiała, dlaczego Bronka nie chce iść do Ani, że się wstydzi jej skromnej sukienki i zapewne ubogiego mieszkania jej rodziców. Bolała nad tem wszystkiem, rozumiejąc jednak, że gwałtem nie przerobi Bronki, ani jej przekonań, czekała odpowiedniej sposobności, a tymczasem łagodnem, lecz stanowczem postępowaniem starała się młodą duszyczkę kształcić i wyrabiać w niej szlachetniejsze poglądy.

· · · · · · · · · · · · · · ·

Upłynęło dwa lata; w pałacu przy Alei Róż niewiele się zmieniło. Bronka rosła, otoczona przepychem i troskliwą opieką ojca, wśród pieszczot i pochlebstw pani Gorskiej i panny Yvetty. Ciocia Wandzia przychodziła codziennie na lekcje, które o tyle się tylko zmieniły, że Bronka miała przy nich dwie towarzyszki: Janię Karską i Zosię Freund. Obie uczyły się pilnie, lecz Bronce ani zdolnościami, ani pilnością żadna nie dorównała.
Ona chciała być mądrą, jak to kiedyś mówiła, i wytrwale dążyła do obranego celu.
— Moja prawdziwa córka — mówił pan Torski z dumą. — Jak dla mnie, tak i dla niej nic trudnego nie może być w życiu. Kiedyś, gdy była