Strona:PL Maria Jadwiga Reutt - Królewna.djvu/020

Ta strona została uwierzytelniona.

— Tak, to prawda, że bogata jest Bronka i będzie nią chyba — odparła ciocia — wolałabym jednak, by do bogactw przywiązywała mniejszą wagę, by ludzie skromnie ubrani, nie byli dla niej czemś niższem, istotami pośledniejszego gatunku.
— Ciociu Wandziu! — zawołał, śmiejąc się pan Torski — a czyjaż tu wina największa? Gdybyś po śmierci Zofji zamieszkała z nami i swą wyłączną opieką otoczyła moje dziecko, onoby uniknęło wielu błędów, nie psułyby go pieszczoty i pochlebstwa pani Gorskiej i mademoiselle. Odmówiłaś wtedy mym prośbom, ciociu, a teraz sprawa wychowania jest o tyle utrudniona.
Ciocia Wandzia westchnęła. Tak, pan Torski miał słuszność, gdyby po śmierci jego żony wzięła pod swoją opiekę Bronkę, byłaby ona inną, niż obecnie. Dziś trzeba było wiele pracy, by wykorzenić niejedną wadę dziewczynki.
Znowu upłynęło kilka miesięcy.
I kiedy panna Wanda układała plany dalszego wychowania Bronki, ona sama wraz z panną Yvettą obmyślała zbytkowną zabawę na rocznicę swych urodzin. Bawiono na wsi, w majątku świeżo nabytym przez pana Andrzeja i od imienia córki przezwanym Bronkowem. W ślicznej okolicy gór Świętokrzyskich, na tle ciemnych lasów, wznosił się mały czerwony pałacyk, do którego na dzień 18 sierpnia miało zjechać wiele osób, zaproszonych przez pana Torskiego.
Pomysłowa Francuzka obmyśliła nieznaną tu dotąd rzecz. Miał się odbyć bal w pałacu wróżki.