Strona:PL Maria Jadwiga Reutt - Królewna.djvu/029

Ta strona została uwierzytelniona.

Po przybyciu na miejsce przekonała się panna Wanda, że dobrze zrobiła, pośpieszając z pomocą.
Przybyła również czeladź z Bronkowa wraz z ekonomem, i energicznie rozpoczęto akcję ratunkową.
Bronkę zostawiła panna Wanda w powozie pod opieką służącej, którą wzięła ze sobą, a sama poszła do palących się domostw.
Wieś w Bronkowie była duża, a budowana zwyczajem wszystkich wsi polskich w ten niepraktyczny sposób, iż domostwa stały jedne przy drugich, nieoddzielone od siebie żadnym ogrodem, wszelkie zaś zabudowania gospodarcze mieściły się niemal pod jednym dachem z mieszkaniem ludzi.
Szczęściem, że ogień wszczął się wcześnie, gdy jeszcze nikt nie spał, wypadku więc z ludźmi nie było. Ocalono najmniejsze niemowlęta. Zato cały dobytek, świeżo zwiezione zboże, wszystko stało w ogniu.
Dzięki jednak usilnej pracy udało się ogień powstrzymać. Spłonęły cztery chałupy. A ich mieszkańcy zostali bez dachu i chleba.
Starsi gospodarze objaśnili pannę Wandę, że najbardziej ucierpiała uboga wdowa z czworgiem dzieci.
— Spaliło się biedactwu wszystko — mówili — ani garści zboża nie mają. Ani odzieży do przebrania.
Panna Wanda poszła do powozu, w którym zostawiła Bronkę. Dziewczynka była przerażona tym nieznanym jej nigdy widokiem.