Strona:PL Maria Jadwiga Reutt - Królewna.djvu/030

Ta strona została uwierzytelniona.

— Ach, ciociu! — rzekła — wracajmy do domu, to takie smutne.
— Nie, Bronko, nie możemy jeszcze wracać, — odrzekła ciocia. — Niepodobna tak zostawić tych nieszczęśliwych ludzi. Właśnie chciałam ci powiedzieć, że w nieobecności tatusia twoim jest obowiązkiem zająć się nimi. Jesteście właścicielami Bronkowa i najbliższymi sąsiadami tej wsi, trzeba więc dać pomoc pogorzelcom.
Dziewczynka spojrzała na nią zdumiona.
— Nie mam pieniędzy, ciociu — szepnęła — ale napiszę do tatusia, on przyśle.
— Tak, należy i to zrobić, ale w tej chwili niepodobna zostawić tej biednej kobiety, żeby z dziećmi nocowała w polu.
— Zabierzmy ją do Bronkowa — zawołała dziewczynka. — Dobrze, ciociu?
— Właśnie tego chciałam, ale ja tu jestem obcą, a ty gospodynią, więc trzeba, byś to zrobiła sama. Pójdź ze mną do nich.
— Kiedy ja nie wiem, jak to zrobić — szepnęła dziewczynka.
— Poprostu poproś ich, by pojechali z nami do Bronkowa, gdzie im dasz nocleg; jutro pomyślimy, coby więcej należało uczynić.
— To ty poproś, ciociu! — prosiła Bronka. — Ja nie umiem.
— Czyżbyś nie umiała prosić Jani lub Zosi, by do ciebie przyjechała?
— Tak — odparła Bronka — ale to są chłopi.