Na szóstą wieczór naznaczone było konsyljum. Wszystkie znakomitości lekarskie miały się zebrać na tę godzinę przy łożu chorego, który obojętny na wszystko, z przymkniętemi oczyma leżał, ciężko dysząc. Przytomności nie odzyskał na chwilę jedną mimo wszelkich zabiegów i starań ludzi nauki.
Panna Wanda z niepokojem wpatrywała się w śledzącego puls lekarza.
Odczuł jej wzrok i spojrzał na nią.
Był to człowiek młody, gorąco kochający swój zawód i pracujący pilnie. Do Torskiego miał głębokie przywiązanie. Przed kilku laty, gdy pan Andrzej był u szczytu finansowej potęgi, dostał list od młodego chłopca, który świeżo złożył maturę, a nie miał o czem kształcić się dalej.
Nieznajomy młodzieniec zwracał się do bogatego przemysłowca z prośbą o pomoc, nie o darowiznę wszakże, lecz o pożyczkę.
Listów podobnych przychodziło sporo, a wiele z nich zostawało bez odpowiedzi. Tym jednak razem ton listu tchnął prawdą i mocą. Ten, kto to pisał, musiał rzeczywiście potrzebować i w dodatku czuło się, że odda grosz pożyczony. Wiedział, że potrafi zdobyć go swą pracą, i wyraźnie prosił o dopomożenie mu w zdobyciu potrzebnej wiedzy.
I pan Andrzej żądaną kwotę posłał, a potem o niej zapomniał.
Przed rokiem odebrał kartę wizytową. „Doktór Tadeusz Kępa prosi o chwilę rozmowy w osobistej sprawie“ — stało na niej wyraźnie.
Strona:PL Maria Jadwiga Reutt - Królewna.djvu/044
Ta strona została uwierzytelniona.