Strona:PL Maria Jadwiga Reutt - Królewna.djvu/046

Ta strona została uwierzytelniona.

Kępa, również jak i panna Wanda, drżeli o życie pana Torskiego. W spojrzeniu jego wyczytali bezgraniczny smutek.
Straszne widmo śmierci kładło już bezlitosną dłoń.
Zegar wybił szóstą. A jednocześnie do pokoju chorego weszli lekarze.
Długa była ich narada, na jedno zgodzili się wszyscy: stan wyjątkowo groźny, spowodowany silnem wyczerpaniem.
Kępa postanowił nie odstępować chorego, walczyć do ostatka o życie jego.
A tu z każdą chwilą walka stawała się trudniejszą, coraz słabsze tętno serca, coraz większy upadek sił.
Panna Wanda zapytała lekarza, czy chory doczeka przyjazdu dziecka.
Pociąg przychodził koło północy.
Kępa spojrzał na nią i głowę spuścił.
— Czy ja wiem? Czy my wszyscy cośkolwiek wiemy? — szepnął. — Taki żelazny organizm! Nadludzką musiała być praca, która tak odrazu go powaliła. W podobnych wypadkach cała wiedza lekarska niewiele zdziałać potrafi, a każda chwila stanowić może o życiu lub śmierci. — Walczyć będę do ostatka.

· · · · · · · · · · · · · · ·

Ciężka była chwila, kiedy panna Wanda musiała powiedzieć Bronce o chorobie ojca.
Rozmyślnie nie wspominała o tem w telegramie nie chcąc dziecka niepokoić i męczyć stra-