Strona:PL Maria Jadwiga Reutt - Królewna.djvu/059

Ta strona została uwierzytelniona.

ścianach wprawdzie wisiały znane jej obrazki, wprost łóżka, wśród zieleni patrzyła na nią słodka twarz matki, w kąciku ułożone były jej ulubione zabawki. Ale pokój był inny zupełnie, nie było tu ani szafirowych zasłon u okien, ani firanek, ani ładnej marmurowej umywalni ze srebrną miednicą i dzbankiem, ani kanapki i małych fotelików, nic, nic z tego, co zawsze było w jej pokoju.
— Gdzież więc jest, chyba w Bronkowie?
Podniosła główkę i spojrzała w okno.
— Nie, to nie Bronków, tu drzew niema dokoła, tylko dachy i kominy.
A taka głowa ciężka.
Chciała zawołać Guścię lub mademoiselle Yvette, ale oczka jej się zamknęły i podnieść powiek nie może.
Ktoś wszedł do pokoju, to pewno tatuś, on tylko tak chodzić umie.
— Tatusiu, chodź tu — szepnęła napoły przez sen.
Gdy się po raz drugi zbudziła, przy łóżku jej stał doktór Tadeusz Kępa.
— Wyspaliśmy się — rzekł z uśmiechem, biorąc wychudzoną rączkę dziewczynki.
W tejże chwili weszła ciocia Wanda.
— Gdzie ja jestem? — zapytała Bronka.
— U dobrej wróżki — zaśmiał się doktór — zna Bronka tę bajeczkę. Była raz jedna królewna, położyła się spać w swem łóżeczku, we własnym domu i usnęła, a tymczasem wróżka, która mieszkała niedaleko, chciała mieć królewnę u siebie,