lepiej, była weselsza, ruchliwsza, zdawało się, że niedługo powrócą jej dawne siły i wesołość.
Pewnego dnia lekcje zatrzymały pannę Wandę w domu, i Bronka sama z doktorem pojechała na spacer.
Szybko mknęły sanki po alejach łazienkowskich, dziewczynka wesoło rozmawiała z doktorem, gdy wtem na zbiegu dwóch ulic sanie skrzyżowały się z otwartym powozem.
Siedziała w nim pani z dwiema dziewczynkami.
— Jania! — zawołała Bronka, podnosząc się z siedzenia. — Jania! Zosia!
Ale tamte nie słyszały i nie poznały przyjaciółki. Powóz pojechał w przeciwną stronę. Trwało to jedną sekundę zaledwie, i Kępa nie dojrzał nic, nie posłyszał nawet okrzyku dziewczynki. Patrzył właśnie w inną stronę.
— Ja chcę wrócić do domu — rzekła Bronka, zwracając ku niemu twarzyczkę.
Przeląkł się jej wyrazu.
— Co ci jest, Broneczko? — zapytał z niepokojem w głosie. — Dlaczego chcesz wracać? Czas mamy śliczny.
— Ja chcę wrócić do domu — powtórzyła dziewczynka i nagle rozpłakała się w głos.
Kępa kazał zawracać, niespokojny i przerażony.
Próbował zażartować.
— Kapryśną jest moja królewna... — zaczął, ale przerwała mu.
Strona:PL Maria Jadwiga Reutt - Królewna.djvu/067
Ta strona została uwierzytelniona.