— Nie, nie mów tak, nie nazywaj mnie królewną, tak nie można, nie można — mówiła łkając. — Nie trzeba tak nigdy już do mnie mówić.
Smutno zakończona przejażdżka była ostatnią. Nigdy już nie zgodziła się Bronka jechać w Aleje i do Łazienek. Wychodziła tylko pieszo i to niedaleko. Jednocześnie zaś zginęła jej wesołość i swoboda.
Ani doktór ani panna Wanda nie dowiedzieli się od niej, dlaczego wówczas zawołała o powrót i następnie tak nagle posmutniała.
Minęła zima i wiosna, nadeszło upalne lato, i panna Wanda wyjechała z Bronką na wieś w okolice Warszawy.
Dziewczynka była pozornie zdrowa, trochę się nawet poprawiła, mimo to jednak ani doktór, ani panna Wanda nie cieszyli się tem polepszeniem.
— Jedno mogłoby ją tylko uleczyć — powiedział Kępa do panny Wandy — zupełna zmiana warunków życia. Należałoby wywieźć ją stąd, oderwać od wszelkich wspomnień; to tylko mogłoby zbawiennie na nią oddziałać, ale środek ten jest niewykonalny.
Panna Wanda nic narazie nie odpowiedziała, myślała jednak wciąż o tych słowach. Myślała, rozmyślała, układała różne plany, aż pewnego dnia rzekła:
— Wiesz, Bronko, mam ochotę nie wracać do Warszawy...
Dziewczynka podniosła na nią zdumione oczy.
Strona:PL Maria Jadwiga Reutt - Królewna.djvu/068
Ta strona została uwierzytelniona.