— To wcale nie kaprys panienki — śmiała się Bronia — bo to ciocia już nie chce mieszkać w Warszawie.
— Już ja tego nie wiem, kto nie chce, ciocia czy siostrzenica — mówił Kępa — a tylko wiem, że się sam z Warszawy nie ruszę.
— A jak ja zachoruję, kto mnie będzie leczył? — zapytała dziewczynka.
— A to już nie moja rzecz — odparł rubasznie doktór — jeśli masz zamiar tam chorować, to już sobie poszukasz na miejscu doktora, któryby cię leczył, bo ja powtarzam, z Warszawy nie ruszę się. Ale powiedzno mi lepiej — mówił po chwili — co ty będziesz wogóle robiła w Krakowie lub we Lwowie?
— Będę się uczyła — odparła Bronka — pójdę do szkoły.
— Niby tu nie możesz tego uczynić.
Bronka chwilkę myślała, potem już zupełnie spokojnie odrzekła:
— Nie, do warszawskiej szkoły nie pójdę. A tam będę się dobrze uczyła.
Kępa wyszedł z Bronką na spacer nad rzekę. Oboje lubili te przechadzki, podczas których Kępa opowiadał ciekawe i zajmujące rzeczy, a Bronka nieraz w przystępie szczerości zwierzała mu się z wielu swych wrażeń i myśli.
Śmierć ojca i zmiana losu ogromnie odbiły się na usposobieniu dziewczynki. Wesoła, śmiejąca się, żywa dawniej i bardzo szczera Bronka stała
Strona:PL Maria Jadwiga Reutt - Królewna.djvu/072
Ta strona została uwierzytelniona.