Coraz mniej było pieniędzy w kraju, coraz trudniej o kredyt. Chleb, mięso i inne rzeczy, bez których nikt obejść się nie może, podniosły się w cenie. Robotnicy zaczęli wołać o większą zapłatę. Słowem, kłopotów i trosk było coniemiara. Pomimo to wszyscy twierdzą, że energiczny i mądry twój tatuś poradziłby sobie w tych kłopotach, znalazłby gdzieś kredyt i uratowałby siebie i innych od zbyt ciężkich strat. Przyszło jednak najgorsze. Przyszła śmierć, na którą niema ratunku. Po śmierci twego tatusia ludzie, którzy mu zawierzyli, nie mogli swoich pieniędzy zostawiać w fabrykach, któremi nie było komu kierować. Zażądali, najzupełniej słusznie, zwrotu swej gotówki. A ponieważ nie było dość pieniędzy na pokrycie wszystkich wierzycieli, należało sprzedać pałac i Bronków. Widzisz więc, Bronko, że nie źli ludzie zabrali pozostały po twym tatusiu majątek, ale zniszczyła go jego przedwczesna śmierć, najstraszniejsze twoje nieszczęście...
— Ale kiedy tatuś wszystko stracił, to i inni mogli — mówiła dziewczynka. — Niechby zabrali fabryki, a zostawili pałac i Bronków.
— Niepodobna było tego uczynić — tłumaczył doktór — długi przewyższały wartość fabryk. Gdyby więc ciocia Wanda i pan Stoiński potrafili zatrzymać dla ciebie Bronków, to ludzie pokrzywdzeni nazwaliby twego dobrego i zacnego ojca oszustem. Mówiliby o nim, że ich skrzywdził, i przeklinaliby jego pamięć.
Strona:PL Maria Jadwiga Reutt - Królewna.djvu/077
Ta strona została uwierzytelniona.