Julka i Iza, córki państwa Karolostwa, jakoś na bardzo uradowane nie wyglądały. Znacznie starsze od Bronki, wysokie, tęgie, podobne były raczej do ojca niż do matki, chociaż i ona do drobnych kobiet nie należała.
Podały ręce Bronce, pocałowały ją nawet obie, ale wszystko to było takie sztywne i ceremonjalne, że zachwyty dziewczynki znacznie ochłodły.
— Zajmijcie się kuzynką — rzekła matka — jesteście od niej starsze, bądźcie jej opiekunkami, idźcie do miss.
— Córki nasze — mówiła pani Karolowa, zwracając się po odejściu dziewczynek do panny Wandy — wychowują się w Dreźnie. Jest tam znakomita pensja francuska, w której liczba uczennic jest ograniczona. Przyjmowane są tylko panienki z najlepszych domów. Wakacje spędzam z niemi zazwyczaj nad morzem. Wyjątkowo tego lata zostajemy na wsi. Mają więc Angielkę dla wprawy w tym języku.
Nazajutrz panna Wanda odjechała do Lwowa. Wyjeżdżała z ciężkiem sercem. Żal jej było zostawiać tu Bronkę, której zachwyty już minęły. Kuzynki niewiele się o nią troszczyły. Nazywały ją małą, ze sobą rozmawiały wciąż prawie po angielsku, a ona ani jednego słowa w tym języku nie rozumiała. Pan Karol serdecznie powitał dziewczynkę, zapowiedział jej, że będzie miała wiele przyjemności podczas wakacyj, ale poza tem nie troszczył się o nią wcale. Zajęty interesami, gościem był w domu.
Strona:PL Maria Jadwiga Reutt - Królewna.djvu/082
Ta strona została uwierzytelniona.