Stryjenka była lodowato dobra, miss Ewelina sztywna jak tyka. Bronka z żalem porównywała swe obecne opiekunki z mlle Yvette lub z panią Gorską. Przypominała, jak tamte były uprzejme i serdeczne dla wszystkich bez różnicy gości w Bronkowie, lub w ich ślicznym pałacyku w Alei Róż. Nie zdawała sobie sprawy, że tam ta serdeczność i uprzejmość pochodziła od jej ojca i cioci Wandy, i wszyscy domownicy stosować się do tego musieli.
Smutna była Bronka, żegnając ciotkę, nie okazała jej jednak tego, prosiła tylko, by jak najprędzej przyjeżdżała zpowrotem do Klonowa.
Był tu jeszcze i kuzynek, piętnastoletni syn państwa Karolostwa, Zygmunt, uczeń gimnazjum kaliskiego. Dokuczał on siostrom na każdym kroku, żarty zaś jego ani miłe, ani dowcipne nie były. Obecnie całą złośliwość zwrócił w stronę Bronki, co cieszyło mocno Izę i Julkę.
— Poco ty jedziesz do Małopolski? — pytał.
— Będę się tam uczyła — odrzekła.
— Phi — mówił chłopak, wydymając pogardliwie usta — jaka to tam nauka może być w tej Małopolsce. Żaden rozumny człowiek nie posłałby tam z pewnością swego dziecka.
— Moja ciocia jest bardzo rozumna — powiedziała Bronka i ona postanowiła, że tam pojedziemy i tam pójdę do szkoły...
Strona:PL Maria Jadwiga Reutt - Królewna.djvu/083
Ta strona została uwierzytelniona.