nak mi się to uda, będę pracowała tak, byś ty po ukończeniu nauk mogła odebrać w całości tę kwotę.
Zamilkły obie, panna Wanda ukończyła czyszczenie lamp, umyła ręce i zdjęła duży fartuch.
— Ciociu — odezwała się znowu Bronka — jeśli to naprawdę są moje pieniądze, to ci je daruję; weź je sobie i przyjmij służącą, proszę cię o to.
— Nie, Bronko — odrzekła panna Wanda — dzieckiem jesteś, rozporządzać swym majątkiem nie masz jeszcze prawa, a gdybyś je i miała, to ja nigdy nie wzięłabym tych pieniędzy na podobny użytek. Możesz mi jednak ulżyć w inny sposób, chętnie i porządnie wyręczając w niektórych zajęciach domowych. Taką pomoc przyjmę zawsze z radością.
Bronka westchnęła.
— Kiedy to takie nieprzyjemne... — rzekła.
Panna Wanda już nic na to nie odpowiedziała i zabrała się do układania bielizny w szafach.
· | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · | · |
Z ciekawością wielką wchodziła Bronka do szkoły. Nigdy jeszcze w żadnym zakładzie naukowym nie była, za życia ojca uczyła się w domu, w towarzystwie dwóch swoich przyjaciółek, przy cioci Wandzi. Potem śmierć ojca i jej choroba spowodowały długą przerwę w nauce. Dopiero za powrotem wiosny pozwolił doktór uczyć się trochę, i wtedy uczyła się zawsze przy cioci. Obecnie miał się odbyć egzamin, i dziewczynka miała wejść do klasy, stosownie do swego przygotowania.