Strona:PL Maria Jadwiga Reutt - Królewna.djvu/102

Ta strona została uwierzytelniona.

Mówiąc to, ucałowała serdecznie sierotę. Potem chwilkę pomówiwszy z panną Wandą, znowu zwróciła się do Bronki.
— Musimy cię wyegzaminować, kochanko, zobaczyć co i jak umiesz, i do której klasy masz iść, byś mogła jak najwięcej skorzystać. Tylko proszę cię, nie obawiaj się, odpowiadaj spokojnie na pytania. Jesteśmy tu wszyscy swoi. Szkoła to taka duża kochająca się rodzina.
Wzięła Bronkę za rękę i zaprowadziła ją do obszernej, jasnej sali. Stały w niej ławki, każda przenaczona dla dwóch dziewczynek, na głównej ścianie wisiał obraz Matki Boskiej, przybrany zielenią, a na innych rozmieszczone były wizerunki królów polskich, wielkich mężów naszego narodu, mapa Polski, widoki różnych grodów i miast. Na oknach stały wazoniki z kwitnącemi kwiatami, w rogu sali w dużym wazonie wspaniała paproć.
— Chwasty tu rosną, powiedziałaby stryjenka — pomyślała Bronka, przypomniawszy sobie swój pobyt w Klonowie.
Na katedrze siedziała wysoka, siwowłosa pani, a obok niej dwie młodsze.
— Przedstawiam paniom naszą nową uczennicę, Bronisławę Torską z Warszawy, tę, o której dziś mówiłam — rzekła przełożona — zechcą panie zrobić z nią wstępny egzamin.
Wskazała Bronce miejsce w pierwszej z brzegu ławce, sama z panną Wandą usiadła z boku.
Zabiło mocno serce Bronki, po raz to pierwszy miała być pytana przez obce osoby. Czy się nie