Strona:PL Maria Jadwiga Reutt - Królewna.djvu/104

Ta strona została uwierzytelniona.

Dziwnem to wydało się pannie Wandzie. Nie mogła pojąć, co się stało. Nie poszła jednak za Bronką, nie chciała jej niczem krępować.
A Bronka tymczasem podeszła do portretu ojca i, stanąwszy przed nim, rzekła wyraźnie i głośno:
— Tatusiu! czy ty mię słyszysz? Tatusiu, królewna twoja zdała egzamin do trzeciej klasy.
I zdało się wpatrzonemu w twarz ojca dziecku, że oto z obrazu... uśmiecha się do niej tatuś.

· · · · · · · · · · · · · · ·

Nazajutrz od wczesnego rana zaroiło się na ulicach Lwowa. Ze wszystkich stron biegli chłopcy i dziewczęta z książkami i tornistrami na plecach. Witano się, spotykano co chwila, i znowu rozbiegano w różne strony. Każdy śpieszył do swej szkoły.
Tu znowu ruch, pełno na schodach i korytarzach.
Gwar, życie dokoła. Jak pszczółki do ula, tak młodzież podąża do szkoły, rozbiega się po korytarzach, śpieszy do swych klas.
— Jak się masz, Janiu — woła jedna uczennica do drugiej. — Wracasz do nas, a gdzież jest Zosia Rębocka?
— Ona już do nas nie wróci — odpowiedziała zagadnięta. — Rodzice jej wyprowadzili się do Krakowa, tam się będzie uczyć.
— A Irenka, Hela, Genia?
— Idą, idą już wszystkie.