Strona:PL Maria Jadwiga Reutt - Królewna.djvu/108

Ta strona została uwierzytelniona.

— Co ty, Bronko, zawsze o złych ludziach mówisz? — spytała. — Powiedzże mi, czyś naprawdę kiedy złego człowieka widziała?
Bronka pokręciła główką.
— Widziałam, ciociu — rzekła — i ludzi i dzieci złe. We Lwowie jednak myślę, że ich niema. I pani dyrektorka nie taka, jak ta, o której czytałam z panną Yvette, i szkoła inna zupełnie, niepodobna do tamtej z książki.
Nazajutrz, gdy Bronka weszła do szkoły, koleżanki wszystkie przybiegły z nią się witać, otoczono ją dokoła, a każda chciała jej w jakiś sposób okazać swą życzliwość, każda czemś obdarzała. Jedna wcisnęła jej do ręki cukierek, szepcąc:
— Chowałam go od wczoraj dla ciebie.
Inna dała obrazek, ofiarowywały jej owoce, obsadki do piór, ołówek.
Bronka była temi darami wprost zawstydzona. Nie wiedziała, czy ma je przyjąć lub nie.
Nadeszła na to wszystko nauczycielka, uśmiechnęła się przyjaźnie do dzieci i powiedziała:
— Cieszy mię, co tu widzę, i chciałabym, byście zawsze w całem swem życiu, dzieci moje, tak postępowały. Bo, czy która z was pochodzi z Poznania, czy z Warszawy, lub Krakowa, czy się urodziła nad Sanem, lub Niemnem, zawsze jest dzieckiem tej naszej, kochanej ziemi. Powiem wam jeszcze, są biedne dzieci polskie, które się porodziły i żyją w lodach Syberji, w górach Kaukazu, są inne, których rodzice wyjechali szukać chleba do wielkiej i wolnej Ameryki i nigdy jeszcze te