Podczas przerwy, gdy każda wyjmowała z koszyczka swoje śniadanie, Bronka obejrzała się za Krzysią, która jej gdzieś zniknęła. Siedziała opodal z suchą bułeczką w ręku.
Bronka pobiegła do niej ze swym koszyczkiem.
— Weź — rzekła serdecznie — jabłko, proszę cię — i podała jej piękny, dojrzały owoc.
Krzysia spojrzała do wnętrza koszyka, była tam tylko bułeczka. Potrząsnęła główką.
— Nie — powiedziała — to twoje śniadanie, a cóżbyś ty jadła?
— Kiedy ja nie jestem głodna... weź — nalegała Bronka.
Ale Krzysia nie chciała.
— To się podzielimy — zawołała wkońcu Bronka. — Zjemy jabłko po połowie.
— Tak, to dobrze — zgodziła się tamta.
I podzieliły się.
— Ta warszawianka bardzo jest dobra — zauważyły inne koleżanki. I Bronka miała już przyjaciółki.
Tak rozpoczęło się nowe życie królewny. Dzień jeden podobny był do drugiego. Rano wstawała o pół do siódmej, ubierała się, jadła śniadanie i razem z ciocią wychodziła z domu.
Szły obie do tej samej szkoły, bo panna Wanda uczyła w dwóch klasach — a potem miała lekcje w mieście. Bronka po nauce zostawała w domu pani dyrektorki, jadła tam obiad, szła na spacer pod opieką Niemki z dwiema starszemi uczennicami, które mieszkały stale przy zakładzie. Po
Strona:PL Maria Jadwiga Reutt - Królewna.djvu/110
Ta strona została uwierzytelniona.