Korzystając z chwilowej ciszy, Nusia zaczęła rozwiązywać zadanie.
Koleżanki jednak nie dały za wygraną i jeszcze głośniej zaczęły wołać:
— Telegraficzny słup!
Nauczycielka spokojnie dała znak Nusi, by przestała, i zwracając się do uczennic, wywołała dwie: Jankę Zdrawską i Genię Trzcińską, obie znane z tego, że do wszystkich figli pierwsze były, i kazała im stać przy sobie, tuż koło katedry.
Klasa uciszyła się tym razem, i Nusia wkońcu zrobiła zadanie.
Końca waśni jednak nie było. Podzielono się na dwa obozy: przyjaciółek Krzysi i stronnictwa Nusi.
Nazajutrz Bronka, wchodząc do szkoły, nie spotkała swej towarzyszki, zdziwiło ją to, bo Krzysia nie spóźniała się nigdy. Cóżby się dziś stało?
Zdjęła płaszczyk i kapelusik i chwilkę czekała na korytarzu, Krzysi nie było. Dzwonek wołał, weszła więc smutna do klasy.
— Torska, cóżeś dziś taka milcząca? — zapytała na przerwie któraś z koleżanek.
— Niani niema, więc warszawska panienka — pośpieszyła z odpowiedzią Nusia — nie wie, jak ma chodzić i odpowiadać.
Bronka zaczerwieniła się, a inne uczennice wybuchnęły śmiechem.
— Już ja ci powiem, czemu Krzyśki dziś niema — mówiła Nusia. — Pewno soli ogórki, lub groch
Strona:PL Maria Jadwiga Reutt - Królewna.djvu/115
Ta strona została uwierzytelniona.