łuszczy z mamusią, nie miała więc czasu przyjść do szkoły.
— Nieprawda — mówiła Bronka — ty zawsze mówisz nieprawdę.
— Przedewszystkiem naucz się mówić grzecznie — rzekła Nusia — pamiętaj, że jesteś we Lwowie, nie w Warszawie, gdzie można ludziom kłamstwa zadawać, a następnie, moja prawdomówna panno, wiedz o tem, że tak jest, jak mówię. Twoja najmilsza Krzysia jest córką ogrodniczki podmiejskiej, nie żadną jaśnie wielmożną, więc może chyba groch łuskać, lub cebulę sadzić.
Wiadomość ta spadła gromem na Bronkę. Jak to, jej Krzysia jest córką ogrodniczki? Pani nauczycielka zbliżyła je ze sobą, kazała im chodzić w parze. Siedzą obok siebie w ławce.
Zbudziły się w jej duszyczce dawne przyzwyczajenia i wspomnienia.
I Bronka, której dotąd było dobrze i wesoło w szkole, naraz uczuła się nieszczęśliwą. Cały dzień była chmurna i milcząca. Zwróciło to uwagę pani dyrektorki, próżno jednak pytała, Bronka nie powiedziała jej przyczyny swego smutku, czy też niezadowolenia.
Zato zaledwie wyszła wieczór o szóstej z zakładu, zwróciła się do panny Wandy z temi słowy:
— Ciociu, ja tu więcej nie wrócę.
Panna Wanda przystanęła zdumiona.
— Nie rozumiem cię, Bronko — rzekła — dokąd nie wrócisz?
Strona:PL Maria Jadwiga Reutt - Królewna.djvu/116
Ta strona została uwierzytelniona.