— Tam przecie byłoby trudniej — zawołała Krzysia. — Miałabyś i matematyki więcej i przyrodę, no i łacinę.
— Tego się nie obawiałam, a w wydziałowej nie chciałam być i dlatego nie uczyłam się wcale. Namyśliłam się jednak, i ot jesteśmy znowu razem.
— I doskonale, a jak ty urosłaś, Bronko, taka jesteś wysoka!
— Jak telegraficzny słup — przerwała tamta.
Roześmiały się obie.
— Wcale nie jak słup, lecz jak topolka, taka wysoka i smukła. Moja śliczna Bronka! — I Krzysia w zachwycie zapomniała o tem, że jest na korytarzu w seminarjum, zarzuciła ręce na szyję Bronki i dalejże ją całować.
— Dawne znajome spotkały się zapewne?... — zapytała przechodząc obok nauczycielka.
Obie dziewczynki zaczerwieniły się.
— Tak — odpowiedziała Bronka — byłyśmy razem w ludowych i od tej pory nie widziałyśmy się ze sobą.
— Pewno macie sobie dużo do opowiadania — rzekła nauczycielka, patrząc przyjaźnie na obie — nie przeszkadzam, ale uważajcie na dzwonek.
I kiwnąwszy im uprzejmie głową, poszła dalej, dziewczynki zaś, wziąwszy się wpół, rozmawiały ze sobą.
Krzysia już miała ustalone zamiary co do swej przyszłości.
Strona:PL Maria Jadwiga Reutt - Królewna.djvu/133
Ta strona została uwierzytelniona.