Doktór znalazł stan panny Wandy bardzo poważnym. Zapisał lekarstwo, zarządził, co należy robić, wkońcu zapytał:
— Czy panie tak są same? Nie ma pani jakiej kuzynki starszej, lub znajomej?
A gdy Bronka odpowiedziała, że nie mają tu nikogo, pokręcił głową.
— Należałoby mieć kogoś wciąż przy chorej — rzekł — lub przewieźć ją do szpitala.
Bronka zadrżała.
— Panie doktorze — rzekła — przecie ja tu jestem, będę ciocię pielęgnowała.
— Jesteś pani dzieckiem niemal — odrzekł — i ani sił, ani umiejętności pielęgnowania chorych mieć nie możesz. Tu trzeba osoby spokojnej i zręcznej.
Odszedł, zapowiadając, że przyjdzie wieczorem, a Bronka siedziała sama przerażona tem, co usłyszała.
Więc ona nie potrafi pielęgnować tej ukochanej opiekunki, a przecie ma już szesnaście lat! Doktór wyraźnie powiedział, że ani sił, ani umiejętności nie ma. Co też on mówi? Ona tak kocha tę biedną swoją chorą, że życieby za nią dała, i nie potrafi jej pielęgnować?
— Bronko — odezwała się naraz chora.
Pobiegła do niej i ucieszyła się, widząc, że się do niej uśmiecha.
— Bronko — odezwała się chora — nie przerażaj się, mnie nic nie jest wielkiego; za parę dni wstanę, przejdzie wszystko. Weź jednak kluczy-
Strona:PL Maria Jadwiga Reutt - Królewna.djvu/139
Ta strona została uwierzytelniona.