Strona:PL Maria Jadwiga Reutt - Królewna.djvu/147

Ta strona została uwierzytelniona.

wolno, a na to, bym oddzielnie mieszkała w Zakopanem, niema środków.
Pani Tylicka patrzyła nie rozumiejąc, a Bronka mówiła:
— Z listu mecenasa domyśliłam się, że ciotka tak zastrzegła, iż bez jej woli i Kępy kapitału mego naruszyć nie mogę. To, co mi przysłano, jest zapewne częścią odsetek, bo ciocia Wandzia dotąd grosza mego nie ruszyła. Może tam jeszcze trochę będzie, ale ciocia musi być co najmniej pół roku w sanatorjum. Wiem, ile to wyniesie, mam już wszystko obliczone, bom przeprowadziła korespondencję.
— Zapominasz — rzekła pani Ty1icka — że panna Wanda ma swą pensję nauczycielską, może mieć jeszcze jakąś zapomogę z Rady Szkolnej Krajowej.
— O wszystkiem myślałam i wszystko obmyśliłam. Pensja niewielka, bo nie jest jeszcze stałą nauczycielką, a o zapomogę chodzić trzeba. Ciocia tego nie potrafi. Tu zaś jest rzecz łatwa i wykonalna. Ciocia jedzie do sanatorjum, bierze na to owe tysiąc rubli, które mi przysłał pan Stoiński. Jeśli zaś będzie potrzebowała więcej, to jeszcze musi być. Ma poza tem swoją pensję nauczycielską i wszystko to starczy dla niej na wygodny sześciomiesięczny pobyt. Ja zaś na dwa miesiące wakacyjne jadę na wieś, gdzieś za Kołomyję. Będę miała dwie dziewczynki, z któremi mam mówić przez całe lato, od poranku do zmierzchu, po francusku. Dają mi jeść, pić, mały pokoik do spania