Strona:PL Maria Jadwiga Reutt - Królewna.djvu/149

Ta strona została uwierzytelniona.

Bronka wracała do domu, uspokojona pod jednym względem. Czuła, że robi dobrze i że pani Tylicka, chociaż niby przeczy, jednak w rzeczywistości pochwala jej postępek. Bała się, co na to wszystko powie panna Wanda.
Sama też czuła się w duszy smutną, choć nadrabiała humorem i swobodą. Doktór powiedział jej, że ciotka musi spędzić w sanatorjum przynajmniej pół roku. Muszą więc rozstać się z sobą. I oto zostanie zupełnie sama, będzie musiała mieszkać u obcych, nie będzie ładnego, cichego pokoiku o jasnych ścianach. Wszystko trzeba zostawić, wszystko zwinąć i być samą, zupełnie samą.
I ciotce trzeba powiedzieć o zwinięciu mieszkania. I jej smutno będzie. Tak im tu dobrze, tak cicho, a nieraz nawet wesoło było w tych pokoikach.
Panna Wanda narazie słuchać nie chciała o wyjeździe do sanatorjum.
— Nie mam na to funduszu — rzekła — i nie widzę potrzeby. Gorączkuję coprawda trochę, ale to nic strasznego. Pojedziemy razem nie do Zakopanego, lecz do Poronina, tam tańsze życie i zobaczysz, że po dwóch miesiącach będę zdrowa i silna.
Nadeszła podczas tej rozmowy pani Tylicka. Bronka poszła zakrzątnąć się koło podwieczorku i zostawiła obie panie.
Gdy weszła, niosąc herbatę i mleko, zobaczyła, że obie miały łzy w oczach.